Khloe’s POV
Poczułam gorący oddech na szyi. Nie zważając na nic gwałtownie się obróciłam z zamiarem uderzenia chłopaka, który miał czelność się do mnie przystawiać. Kiedy już to zrobiłam moim oczom ukazał się nie kto inny jak Justin. Byłam trochę zdziwiona, ale zaraz przypomniałam sobie o tym, że też miał tu być.
-Ślicznie wyglądasz- powiedział przerywając ciszę.-Ty też niczego sobie- zawtórowałam mu mówiąc uwodzicielskim tonem.
-Zatańczysz?- zapytał, a ja tylko skinęłam głową.
Po chwili Justin chwycił mnie za biodra i przybliżył do siebie.
-Mam na ciebie ochotę panno Beer- mruknął.
-Kusząca propozycja panie Bieber- powiedziałam i razem wybuchliśmy śmiechem.
Tańczyliśmy już do czwartej piosenki świetnie się przy tym bawiąc. Tęskniłam za takimi momentami, gdy byłam tylko ja i Justin. W pewnym momencie odezwał się DJ krzycząc:
-Dobrze się bawicie?- na co tłum ludzi wliczając mnie i Justina zaczął krzyczeć.
-Teraz zwolnimy trochę tempo – powiedział i odszedł od mikrofonu wcześniej puszczając piosenkę zespołu Rocket To The Moon- Like We Used To.
-Uwielbiam tą piosenkę- krzyknęłam.
-Chyba jestem już zmęczony- powiedział Justin.
-Justiinnn- powiedziałam jak najsłodszym głosem.
-Słucham cię, skarbie.
-Zatańczysz, proszę- powiedziałam na co on westchnął.
-Jak Boga kocham przez ciebie będę żył dziesięć lat krócej, zobaczysz- zaśmiał się.
Już po chwili zaczęliśmy tańczyć, śmiejąc się i rozmawiając. Uwielbiam to kiedy nikt nam nie przeszkadza i jestem tylko ja i Justin . Lecz spokój nie był nam dany, bo poczułam uścisk na moim ramieniu. Odwróciłam się i ujrzałam Ise. Czy człowiek nie może mieć ani chwili spokoju. Pociągnęła mnie w stronę łazienki, wpychając mnie do niej. Zanim to zrobiła posłałam Justinowi zdezorientowane, a zarazem przepraszające spojrzenie.
-Isa módl się, żeby to było ważne- warknęłam.
-Czy ty oszalałaś?- krzyknęła.
-O co ci chodzi?
-Tańczysz sobie z Justinem jak gdyby nigdy nic.
-No i co w związku z tym?- zapytałam.
-Nie sądzisz, że Zac może być zły, że z nim tańczysz?
-A czemu Zac miałby być zły, co mu do tego?- wzruszyłam ramionami.
-Nie pamiętasz co działo się w domu?- zapytała Isa.
-Isa, nie jesteś moją matką, poza tym to moje życie, a on nie ma prawa mi rozkazywać.
-Czy ty siebie słyszysz dziewczyno? A jeżeli Zac ma rację?- wykrzyknęła.
-Przepraszam Cię bardzo, ale nie znasz jego przeszłości, każdy ma swoje za uszami, a Justin jeszcze nigdy mnie nie skrzywdził w przeciwieństwie do was wszystkich!- w tym momeńcie zalałam się łzami.
-Khloe... Ja..
-Nic nie mów, proszę cię tylko o to. Chociaż raz- zaszlochałam.
-Zmieniając temat, gdzie jest twój kochaś?- zaśmiała się.
-Niestety nie wiem, ponieważ wepchnęłaś mnie do łazienki, gdy byłam w trakcie tańczenia z nim. A z resztą nie obchodzi mnie to- machnęłam ręką.
Po chwili znalazłam się z Isą koło baru. Postanowiłyśmy zamówić drinka i porozmawiać trochę z kelnerem. Zaraz dołączyli do nas przyjaciele mojego brata i tak wspólnie przesiedzieliśmy całą imprezę. Pijąc i tańcząć. W tym momencie nie obchodziło mnie co dzieję się z Justinem ani z moim bratem. Ale coś jest nie tak, gdzie tak długo podziewa się Zac. Zapytałabym się Philipa bądź Jasona lecz aktualnie są zalani w cztery dupy grzecznie mówiąc. Prawdopodobnie kręci z jakąś panienką- pomyślałam i wróciłam do rozmowy z moimi przyjaciółmi.
-Moim marzeniem zawsze było zostać syrenką. Wierzę, że jestem jedną z nich tylko po prostu jeszcze tego nie odkryłem- wydukał Philip, a my wybuchnęliśmy śmiechem. Wspominałam już, że jest pijany? To chyba za słabe słowo, bo aktualnie próbuję nam wmówić, że w poprzednim wcieleniu był syrenką. W sumie tylko ja i Isa w miarę kontaktujemy, nie licząć Jasona, który też nie jest lepszy, bo cały czas śpi albo krzycyz jakieś niezrozumiałe słowa. Nagle ktoś szturchnął mnie w ramię była to Camila, dziewczyna z mojej szkoły w pierwszej klasie razem robiłyśmy projekt z fizyki, a potem kontakt nam się urwał. Wracając do rzeczy.
-Khloe, mam dla ciebie ważną wiadomość- wykrzyknęła blondynka wyrzucając ręcę w górę.
-Tak Camila, u mnie wszystko w porządku, a u ciebie?- odpowiedziałam sarkastycznie.
-Khloe to naprawdę nie czas, ani nie miejsce na żarty- warknęła.
-Camila jest przecież impreza- zaśmiałam się.
-Kurwa dziewczyno czy do ciebie nic nie dociera. Twój brat i Bieber okładają się pięściami koło basenu, a ty masz zamiar żartować?- zapytała.
-Co? Zaprowadź mnie tam.
Nie zważając na innych razem z Camilą przepychając się przez tłum dotarłyśmy na wyznaczone miejsce. Wokół zebrała się dosyć spora grupa gapiów. Nie przejmując się niczym przepchałam się do pierwszego rzędu, przy tym zostając zwyzywaną. Pierdolić to- pomyślałam.
-Zac!- krzyknęłam. Brak jakiejkolwiek reakcji z jego strony.
-Justin!- znowu brak odpowiedzi. W tym momencie stwierdziłam, że moje gadanie nie ma najmniejszego sensu. Postanowiłam chwycić Justina w pasie, żeby spróbować go odciągnąć. Niestety na próżno.
-Ty pieprzony skurwysynu- krzyknął Zac plując krwią.
-Przestańcie do chuja pana- krzyknęłam. Wymierzając cios w szczękę mojego brata. Jason trzymał w pasie Zaca, a Isa i ja Justina.
-Czy wy zwariowaliście? Mogliście się zabić!
-I o to chodziło- warknął Justin.
-Czy wytłumaczycie mi o co do cholery chodzi?
-Khloe...- zaczął Zac.
-Nie ma żadnego Khloe o co chodzi.
-Gliny tu są. Zwijajcie się- krzyknął jakiś chłopak. A ja zostałam przerzucona przez ramię- jak mniemam Justina i wsadzona do samochodu. Czy ta noc może być jeszcze gorsza?-pomyślałam i ciężko westchnęłam.
Justin's POV
Tańczyłem i wygłupiałem się z Khloe. W tym moemencie zapomniałem o tym całym cholernym układzie. Przecież ona nie jest niczemu winna- pomyślałem, ale od razu skarciłem się za tę myśl. Praca jest najważniejsza, a takich dziewczyn jak ona będzie jeszcze na pęczki. Ale jednak nie mogłem zapomnieć o jej cudownych spojrzeniu, słodkim uśmiechu... Bieber zachowujesz się jak pizda- skończ. Z moich zamyśleń wyrwał mnie pisk brunetki. Jej przyjaciółka musiała przerwać mi taką idealną chwilę uwiedzenia jej i wciągnąć ją do łazienki. Przecież nic nigdy w życiu nie może iść po mojej myśli. Postanowiłem im nie przerywać i ruszyłem w stronę baru, gdzie spotkałem kumpli. Kiedy kończyłem swojego drinka jakiś chłopak wymruczał
-Justin... Champion cię woła, czeka koło basenu.-Jest taką cipą, że nie potrafi załatwić tego sam tylko wzywa ciebie?- zaśmiałem się. Stwierdziłem, że nie mam nic lepszego do roboty i przepychając się przez ludzi dotarłem na miejsce.
-Champion co za miłe spotkanie, co cię sprowadza do mojego miasta?- zapytałem.
-Do twojego? Jak sobie przypominam jeszcze niedawno razem nim rządziliśmy- roześmiał się.
-Może tak. Póki twoi starzy nie wysłali cię na drugi koniec kraju. Tym udowodniłeś, że jesteś nikim w tym mieście.
-Uważaj na słowa- syknął.
-Do rzeczy Zac. Nie mam pieprzonego czasu.
-Chcesz go wykorzystać pieprząc moją siostrę?- powiedział.
-O co ci chodzi skurwielu?- warknąłem.
-Możesz mieć mnie ale nie moją siostrę. Zostaw ją w spokoju.
-Jesteś żałosny. Nie zostawię jej, bo to ja byłem z nią kiedy to twoja dupa była na drugim końcu kraju.
-Ty skurwysynie.
I w tym momeńcie nie myślałem już o niczym tylko jak go załatwić. Okładaliśmy się pięściami od dobrych dwudziestu minut, a wokół nas zbierało się coraz większe grono widzów kibicując głównie mi. Nagle ktoś zaczął krzyczeć. Postanowiłem to zignorować i dalej bić się z Zaciem. Zobaczyłem, że była to Khloe, która próbowała nas przekrzyczeć.
-Ty pieprzony skurwysynu!- krzyknął Zac plując krwią.
W tym momencie zobaczyłem Khloe policzkującą Zaca. 1:0 Champion- pomyślałem i uśmiechnąłem się w duszy.
-Czy wy zwariowaliście? Mogliście się zabić!- krzyknęła brunetka.
-I o to właśnie chodziło- warknąłem.
-Czy wytłumaczycie mi o co do cholery chodzi?- warknęła Khloe.
-Khloe...- zaczął jej brat.
-Nie ma żadnego Khloe o co chodzi- widać, że była wkurwiona.
-Gliny tu są. Zwijajcie się- krzyknął jakiś chłopak. A ja nie tracąc czasu przeżuciłem sobie ją przez ramię i wsadziłem do samochodu.
Khloe's POV
Justin wszedł do samochodu, gwałtownie odpalając silnik i przyspieszając. Dla własnego bezpieczeństwa postanowiłam zapiąć pasy i jeszcze bardziej go nie denerwować. W tle coraz bardziej było słychać odgłosy policji. Szczęka Justin zaciskała się i rozluźniała. Był wkurwiony.
-Khloe- wysyczał.-Hm?
-Możesz normalnie odpowiedzieć- krzyknął, a ja drgnęłam.
-Przepraszam pępku świata. Czego Waść sobie życzy?- wysyczałam.
-Tak lepiej- zaśmiał się. Czy on jest jakiś bipolarny? Muszę się go o to kiedyś zapytać.
-Powiedz mi kiedy zgubimy policję, okey?- zapytał.
-Okey- odpowiedziałam. Justin przyśpieszył do 190 km/h. Prędkość cały czas rosła.
Po około czterdziestu minutach zgubiliśmy policję zatrzymując się nad jeziorem.
Postanowiłam wyjść z auta. Pociągnęłam za końcówki włosów nerwowo zaciskając szczęke.
-Możesz mi wytłumaczyć, czemu biłeś się z moim bratem?
-Nie twój interes- warknął.
-Mój, bo chodzi o mojego brata- odpowiedziałam.
-Khloe...
-Mam cię serdecznie dosyć. Twoich kłamstw i ciebie samego. Nie chcę znać was obojgu- wykrzyczałam.
-Dowiesz się w swoim czasie- powiedział.
-Zabierz mnie do domu- wycedziłam.
-Co?
-Zabierz.Mnie.Do.Domu. Przeliterować czy jesteś głuchy?- zdenerwowałam go. Popchnął mnie na pobliskie drzewo ściskając moje nadgarstki. Czemu ja nie mogę choć raz trzymać języka za zębami.
~*~
Cześć. Jak obiecałam przychodzę z nowym rozdziałem. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Nareszcie akcja przybrała trochę inny obrót. Zachęcam do komentowania. Następny rozdział za tydzień bądź dwa tygodnie.
xoxo