sobota, 31 stycznia 2015

7. Jest milion powodów, dlaczego powinnam z ciebie zrezygnować

9 komentarzy:
PRZECZYTAJCIE NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM WAŻNE

Khloe’s Pov

Nie ma nic lepszego niż zacząć nowy rok szkolny od spotkania swojego byłego. Wyczujcie ten sarkazm, mowa o moim ukochanym Chrisie znowu sarkazm.
-Kochanie gdzie się tak  śpieszysz?- powiedział z tym swoim obleśnym  uśmiechem
-Po pierwsze zdejmij te łapy, po drugie nie jesteśmy już parą, skarbie- dwoje może grać w tą grę
-Nie pamiętasz jak było nam dobrze?- zapytałam robiąc jedną z tych swoich dziwnych min
-Pamiętam, ale pamiętam, że to zjebałeś, wiesz jest milion powodów dla których powinnam z ciebie już dawno zrezygnować, ale niestety serce chcę czego chcę, a ja mam zamiar go nie słuchać
-Słuchaj dziwko- powiedział groźnie
-Puść mnie albo zacznę krzyczeć- splunęłam
-Ty paskudna dziwko.
-Zostaw ją- odezwał się nagle ktoś, odwróciłam się, a moim oczom ukazał się nie kto inny jak pan Bieber.
-Bo co mi zrobisz? Dzieciaku jesteś śmieszny
-Ja niby jestem dzieckiem, młody ja rządzę tym miastem, nie ty, jedyne to możesz sobie pogrzebać kijem w dupie, a teraz puść Khloe, nie mam zamiaru się powtarzać
-Dokończymy to słonko- powiedział Chris i zniknął za drzwiami szkoły
-Um- postanowiłam się odezwać- Dziękuje Justin
-Nie ma sprawy, ten twój koleś jest psychiczny- powiedział i jak Chris znikł za drzwiami szkoły
-Jezu, Khloe  co to było, nic ci nie jest?-  Isa zaczęła drążyć temat, a ja przed dzwonkiem musiałam jej to wszystko wytłumaczyć.

Justin’s POV

Dzisiaj pierwszy dzień szkoły, czytaj pierwszy dzień męki. Nie wiem po co muszę tam chodzić, mogliby uczyć czegoś pożytecznego. Jeśli mowa o Khloe nie pamiętam kiedy ostatnio ją widziałem, cholernie za nią tęskniłem, ale za pewne nasza znajomość przejdzie w wakacyjną miłość. Dobra tego nie można było nazwać nawet miłością. Ubrałem się i zszedłem na dół. Gdzie chłopcy robili śniadanie, żywo o czymś dyskutując.
-Siema stary, gotowy na pierwszy dzień szkoły- krzyknął podekscytowany Taylor
-Lepiej się tak nie ekscytuj, bo majtek nie dopierzesz- zgasiłem bruneta, na co się zaśmiałem
-Bieber nie jesz śniadania- zapytał Bruce
-Nie mamusiu, nie mam ochoty- powiedziałem i udałem się do auta, wcześniej żegnając się z chłopcami
Do piekła dojechałem po 10 minutach, zamknąłem drzwi i chciałem wejść do budy, ale to co zobaczyłem było dla mnie zbyt wielką rzeczą. Chris, przyciskający Khloe do ściany, szybko podbiegłem do nich i zacząłem krzyczeć:
-Zostaw ją- brunet odwrócił się do mnie
-Bo co mi zrobisz? Dzieciaku- powiedział, a we mnie się zagotowało, nie jestem pieprzonym dzieckiem z tego co wiem ten gówniarz ma 18 lat, a ja 20.
- Ja niby jestem dzieckiem, młody ja rządzę tym miastem, nie ty, jedyne to możesz sobie pogrzebać kijem w dupie, a teraz puść Khloe, nie mam zamiaru się powtarzać
-Dokończymy to słonko- szepnął do Khloe i zniknął za drzwiami.
Nie wiedziałem co powiedzieć, więc po prostu stałem.
Nagle odezwała się Khloe:
-Um, Dziękuje Justin- zrobiło mi się ciepło na sercu
-Nie ma sprawy, ten twój koleś jest psychiczny- odezwałem się i też zniknąłem w szkole.
Byłem dokładnie 3 minuty przed dzwonkiem, więc wziąłem książki z szafki, mam historię, kurwa gdzie jest sala od historii. Chwyciłem jakiegoś gościa
-Stary gdzie jest sala od historii- widać, że był zaskoczony, a jednocześnie przestraszony
-Mówisz czy nie- warknąłem
-Pierwsze piętro sala 124b- wydukał, a ja odszedłem kierując się na pierwsze piętro. Boże dopomóż, żebym wytrwał te lekcje.

Khloe’s POV

Wytłumaczyłam wszystko brunetce, 2 minuty do dzwonka. Super, wyciągnęłam książki do historii i udałam się do Sali 124b, niestety nie mam tej lekcji z Isą, może nawet na szczęście, bo nie zniosłabym jej pytań. Ona przyprawia mnie o migrenę. Z moich myśli wyrwał mnie dzwonek, o cholera.
Szybko ruszyłam do klasy, przepychając się przez tłum uczniów, niestety kiedy weszłam do klasy lekcja trwała z nauczycielką aka najbardziej upierdliwą panią Clark. Jestem jedną z najbardziej pechowych istot na  świecie to oficjalnie.
-Panno Beer pierwszy dzień szkoły i spóźnienie, to absurd-powiedziała gestykulując dłońmi
-Przepraszam, ale proszę pani nie mam gdzie usiąść- nauczycielka przejechała wzrokiem po całej klasie mrucząc, że Bóg jej nie kocha, bo przydzielił jej akurat naszą klasę
-Wolisz usiąść z Bieberem czy Chrisem?
-Bieberem- wymruczałam i usiadłam na miejscu.
-Cześć księżniczko- powiedział Justin.
Resztę lekcji przegadałam z Justinem, umówiliśmy się na jutro, jeszcze nie wiem gdzie mnie zabierze.
Pozostałe lekcje miałam z Isą, Chris kiedy siedziałam z Justinem mroził mnie cały czas wzrokiem.  Chyba później urwał się z lekcji. Reszta dnia minęła mi spokojnie, kiedy przyszłam do domu, znalazłam kartkę, że rodzice musieli wyjechać i wrócą za kilka godzin, a ja mam przypilnować Davida.
Kiedy zrobiłam lekcję, weszłam do pokoju Davida zastając kompletny syf.
-David to wygląda jak stajnia Augiasza proszę posprzątaj to, a tak poza tym lekcje zrobione? Jadłeś już?
-Tak i tak, wiesz co Khloe?
-Hym?
-Zac wraca! Cieszysz się?- Jak to przecież miał być na studiach, przecież nie to niemożliwe.

Chris Pov

Pierwszy dzień rozpoczął się zajebiście, czemu ta suka nie chcę ze mną być huh? Kiedy weszła do klasy miałem nadzieję, że usiądzie koło mnie, ale nie musiała usiąść koło palanta Biebera. Już obmyśliłem na nią plan i obiecuję Bieber jak i ona będą gorzko płakać, zapłacą mi za to.


~.~
Kochani jest ważna sprawa dużo osób chcę być informowanych o nowych rozdziałach, jeżeli chcecie należeć do tej grupy kliknij tu i zostaw komentarz w postaci namiaru do siebie na ask/tt.
Rozdział należy do krótkich ale niedługo zaczynają mi się ferie więc będzie coś lepszego. Teraz nie mam za dużo czasu, mam dużo nauki, przyjaciół itp.
Love Cher xx

środa, 14 stycznia 2015

6. Baby Blue Eyes

8 komentarzy:
Khloe's POV
Minęły już dwa tygodnie. Dwa pieprzone tygodnie, rozumiecie  to. W ogóle nie wychodziłam ze szpitala mimo nalegań pielęgniarek, Isy i moich rodziców. A co do moich rodziców. Oni dalej twierdzą, że Justin nie jest żadnym gangsterem tylko przyjacielem ze szkoły. Z Justinem było ponoć coraz lepiej, ale dalej nie dawał oznak życia, w pierwszym tygodniu prawie dwa razy umarł. Jego rodzina odwiedziła go tylko raz, jak można odwiedzić go tylko raz, jedyny raz. Z moich zamyśleń wyrwał mnie głos pielęgniarki. Podniosłam swoje spuchnięte oczy:
-Khloe powinnaś iść do domu z Justinem jest coraz lepiej, proszę- powiedziała Natalie
-Nie, nie ja muszę tu zostać- prawie krzyknęłam. Natalie uklęknęła przy mnie.
-Słońce, wiem, przez co przechodzisz. Czujesz się jak nieznaczące nic, ale uwierz mi on się obudzi, otworzy oczy i jestem pewna, że zapyta o ciebie.  Byłam przy tym kiedy kazał ci przekazać, że cię kocha, uwierz mi. Idź do domu, zdrzemnij się, na pewno nie chciałby żebyś cały czas płakała, prawda?- uśmiechnęła się
-Prawda, może tak zrobię- otarłam łzy, widząc odchodzącą Natalie krzyknęłam
-Dziękuje- uśmiechnęła się
-Nie ma za co aniołku, do twoich usług
Ostatni raz spojrzałam na Justina przez szybę, mimowolnie się uśmiechnęłam. Zeszłam schodami i udałam się do wyjścia. Była już dziewiętnasta, a mroźne powietrze dała o sobie znać. Okryłam się dłońmi i skierowałam się ku domu. Po  niecałych czterdziestu minutach byłam już w domu , w progu zobaczyłam moją mamę, jeśli to będzie jakieś kazanie to Boże dopomóż.
-Kochanie- zaczęła. Rozumiem, że Justin jest twoim przyjacielem, ale nie możesz tam siedzieć cały dzień i noc- powiedziała
-Mamo, nic nie rozumiesz. Nie mam ochoty z Tobą rozmawiać, pozwól, że pójdę wziąć prysznic- powiedziałam sztucznie się uśmiechając. Na moje szczęście rodzicielka tylko kiwnęła głową, mówiąc, że wychodzi z ojcem na kolacje, a David siedzi w pokoju z kolegą. Pobiegłam schodami do mojego pokoju. Wow nie pamiętam kiedy tu ostatnim raz byłam. Postanowiłam wziąć prysznic, w tym celu wzięłam przygotowaną piżamę i udałam się do łazienki. Przestraszyłam się mojego odbicia wory były widoczne, a tusz był rozmazany w kącikach oczu. Weszłam pod prysznic i poczułam jak milion kropelek spływa po moim ciele, wylałam na włosy szampon truskawkowy i dokładnie umyłam ciało. Po skończonym prysznicu, umyłam twarz i ubrałam się. Zdecydowanie był to długi dzień, nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
                                                                                                       ~.~
„ Baby baby blue eyes” z mojego snu przebudził mnie dźwięk mojego telefonu. Hmm dzwoni Bruce, postanowiłam odebrać.
-Bruce jest 8 rano, czy to coś ważnego?- zapytałam z jadem w głosie
-Gdyby to nie było nic ważnego pewnie bym nie dzwonił- warknął
-Dobra przepraszam o co chodzi?- zapytałam
-Justin się obudził i chcę cię widzieć- powiedział, a mi momentalnie spadł kamień z serca.
-Zaraz będę- powiedziałam rozłączając się. Wyskoczyłam z łóżka i skierowałam się do mojej szafy. Z racji tego, że było lato ubrałam zwykłe spodenki, crop top, a do tego balerinki. Skierowałam się do łazienki robiąc lekki makijaż, włosy upięłam  w kucyk i po chwili byłam gotowa. Zbiegłam na dół spotykając moją mamę, przygotowującą się do pracy.
-Mam nadzieję, że nie wybierasz się znowu do Justina- powiedziała
-Nie, wychodzę z Isą- skłamałam
-Dobrze, wróć przed południem- krzyknęła, a ja wyszłam z domu. Cel- szpital.

Justin’s POV
Otworzyłem powoli jedno oko, nie mogąc rozpoznać miejsca w którym się znajduję, powoli podniosłem głowę, ale poddałem się po bólu, który pulsowała wewnątrz mnie. Gdzie ja do cholery jestem? Czekajcie, nazwanie Khloe dziwką, upicie się, pójście do niej do domu i wypadek. Jestem w szpitalu, zajebiście.
-Panie Bieber, nareszcie pan się obudził- odparł lekarz. Wykonam tylko kilka wstępnych badań, to cud, że pan przeżył- powiedział.
-Proszę podążać za światłem- zrobiłem to co kazał i po chwili wszystko było już gotowe.
-Panie Bieber, chcę panu powiedzieć, że był pan dzielny. Pana narzeczona przychodziła tu codziennie- zaśmiała się, musiałam ją dzisiaj wygonić, ale jestem pewna, że zaraz przyjdzie- powiedziała i skierowała się do wyjścia. Czekajcie, do kurwy nędzy jaka narzeczona. Nie przypominam sobie, żebym kupował kiedyś pierścionek, co tu się dzieję. Z moich zamyśleń wyrwał mnie Bruce.
-Stary, jak dobrze, że jesteś- powiedział
-Ciebie też miło widzieć, a teraz chcę coś wiedzieć. Kim do cholery jest moja narzeczona?- zapytałem
-Khloe- powiedział nonszalancko
-Jak to Khloe? Ona jest na mnie wściekła. To nie 1 kwietnia Bruce- powiedziałem zdezorientowany
-Khloe po tym jak dowiedziała się o wypadku nie opuszczała cię na krok. Twierdziła, że to jej wina, żeby udzielili jej jakiekolwiek informacji podała się za twoją narzeczoną- powiedziałem, uśmiechając się.
-Zadzwoń po nią- powiedziałem
Khloe’s POV
Po kilkunastu minutach byłam już na miejscu. Znałam to miejsce jak własną kieszeń, więc nie miałam żadnego problemu co do znalezienia odpowiedniego piętra i Sali. Kiedy już dotarłam zobaczyłam Justina. Całego i zdrowego Justina.
-Justin!- pisnęłam
-Khloe, cieszę się, że jesteś- powiedział chłopak, uśmiechając się do mnie.
- Jak się cieszę, że się obudziłeś, modliłam się o to- powiedziałam, przytulając chłopaka.
-Khloe, chciałbym cię przeprosić
-Justin- zaczęłam
-Nie, Khloe, mimo tego, że byłem takim dupkiem przychodziłaś tu każdego dnia, dziękuje ci za to. Bardzo mi na tobie zależy i nie chcę popsuć naszej znajomości
-Ja też Justina, też mi na tobie zależy- powiedziałam.
Rozmawialiśmy tak przez dobrą godzinę, ale w końcu postanowiłam pójść do domu. Pożegnałam się z chłopakiem i skoro wszystko się ułożyło wyszłam z Isą na imprezę.

2 miesiące później
Nie widziałam się z Justinem, odkąd wyszedł ze szpitala. Czasami udało nam porozmawiać się przez telefon, większość wakacji spędziłam na imprezowaniu z Isą i ogólnie zrobiłam sobie relaks. Chcę wam coś powiedzieć, dzisiaj pierwszy dzień szkoły. Nie wiem jakim cudem te wakacje minęły tak szybko. Stałam właśnie przed lustrem w pokoju, wykonując ostatnie poprawki w makijażu, zaraz miała przyjechać po mnie Isa, nie lubię rozpoczęcia roku.
-Kochanie, Isa już czeka pod domem- krzyknęła moja rodzicielka.
-Pa mamo, potem idę z Isą na miasto, kocham cię- nie czekając na odpowiedź, wsiadłam do auta.
-Isa, widzę, w tobie tak wiele entuzjazmu- powiedziałam z sarkazmem w głosie
-Nie mogę uwierzyć, że te wakacje tak szybko zleciały. Jeszcze niedawno byłyśmy na pierwszej imprezie, a teraz idziemy na rozpoczęcie roku. Tak w ogóle jak z Justinem?- zapytała Isa, unikałyśmy tego tematu.

-Nic, kilka razy dzwonił do mnie, nie widziałam go osobiście odkąd wyszedł ze szpitala. Isa, jesteśmy na miejscu. Moja przyjaciółka wyrwała się z transu. Wysiadłyśmy z auta i ruszyłyśmy w kierunku budynku szkoły, kiedy miałam już wchodzić zatrzymał mnie nie kto inny jak Chris. Nie ma to jak rozpocząć tak bardzo niesamowicie ten rok szkolny. Sarkazm.



                                                                                              ~.~


Jak mogliście zauważyć zmieniłam szablon na blogu, a także inaczej piszę tytuł rozdziałów. Witam was sporej przerwie, spowodowaną hmm brakiem czasu? Może tak to ujmę. Z tego rozdziału ja osobiście nie jetem zadowolona, ale myślę, że ten mi podarujecie. Nie wiem kiedy pojawi się kolejny, teraz dziewczyny idą do szkoły, obiecuję więcej drama time, za co pewnie mnie zabijecie ale okej. Chciałabym jeszcze zrobić tu dedykacje dla Zuzy. Kocham was papa xx

piątek, 2 stycznia 2015

Rozdział 5

10 komentarzy:
Radzę przygotować paczkę chusteczek.
~.~

Khloe's POV
Po 10 minutach przyjechała do mnie Isa. Postanowiłyśmy po raz kolejny włączyć "Ostatnia Piosenka" wbrew pozorom lubię ten film. Isa odciągneła mnie od myśli związanych z Justinem. Tak tęsknie za nim, byłam szczęśliwa gdy przytulał mnie kiedy oglądaliśmy horror, cieszę się, że wybiegł za mną z imprezy. Z moich zamyśleń wyrwała mnie Isa.
-Khloe, nie poznaję cię, przedtem miałaś mi tyle rzeczy do powiedzenia, a teraz siedzisz tak cicho- krzyknęła poirytowana
-Przepraszam, wracam do żywych, potem możemy zrobić paznokcie, dawno nie robiłam niczego dla siebie-odparłam z prawdą
-Niech ci będzie- powiedziała Isa mrużąc oczy. Chyba chciała wiedzieć co się dzieję, ale ja nie jestem gotowa jej o tym powiedzieć. 
Oglądaliśmy z Isa film i jedliśmy popcorn. Oczywiście nie obeszło się bez pisków Isy kiedy Liam ściągał koszulkę. Niespodziewanie zadzwonił telefon, przerywając nasz babski dzień.
-Nie odbieraj- westchnęła Isa
-Jeżeli to coś ważnego?Muszę odebrać- odparłam, leniwie przeciągając się na łóżku. Podeszłam do stolika, numer nieznany, kto to może być.
-Kto dzwoni?- szepnęła Isa, a ja wzruszyłam ramionami i postanowiłam odebrać telefon.
-Tak słucham?
-Dobry wieczór ! Czy mam przyjemność rozmawiać z panienką Khloe Beer?
-Tak to ja, a z kim rozmawiam?
-Jestem policjantem, proszę zjawić się na komisariacie do 30 minut. 
-Przepraszam, ale co?- prawie krzyknęłam
- Co zrobiłam? 
-Pani nic, chodzi o zabójstwo Thomsona Cola, prawdopodobnie zabitego przez pana Biebera, musi pani zeznawać- powiedział, a ja zdrętwiałam słysząc nazwisko Justina.
-Zaraz będę, proszę czekać- połączenie zostało przerwane.
-Kto to był?- krzyknęła Isa, a ja niespodziewanie zaczęłam płakać
-I-s-a to był policjant, Justin jest oskarżony o przestępstwo, a ja mam zeznawać
- Co za dupek?! Pewnie każe ci kłamać! Musisz powiedziec prawdę- krzyknęła Isabella
- NIE! Muszę go chronić, a teraz jedziemy  na komisariat- warknęłam, schodząc po schodach i biorąc kurtkę.
-Jedziesz ze mną czy zostajesz?- zapytałam ocierając łzy
-Jadę-powiedziała Isa i udała się ze mną w kierunku samochodu, wcześniej zamykając dom i rzucając mi kurtkę.
Po 15 minut dojechałam na komisariat. Wysiadłam z auta i udałam się do budynku policji.
-W czym mogę pomóc?- powiedział większy od nas policjant.
-Mam zeznawać w sprawie zabójstwa Thomsona Cola, jako świadek Justina Biebera
-Niech pani tu zaczeka, a ty chodź za mną- powiedział policjant do Isy, a potem skierował się ze mną do małego pomieszczenia gdzie czekał na mnie policjant.
-Dobry wieczór. Jestem komendant Jonas i chcę usłyszeć od pani zeznania. Musi pani wiedzieć, że nie może pani bronić pana Biebera musi powiedzieć pani prawdę.
-Tak, rozumiem- nerwowo przełknęłam ślinę.
-Co pani robiła 23 maja br.?- zapytał
-Byłam u Justina Biebera- skłamałam
-Na prawdę?- podniósł brew
-Tak byłam w jego domu, wraz z jego znajomymi- kolejne kłamstwo szło mi z łatwością
- Czy pan Bieber zachowyłał się dziwnie? Wychodził gdzieś? Odbierał telefony?
-Nie, był taki jak zawsze. Nigdzie nie wychodził i nie odbierał telefonów.
-O której pani wróciła do domu?
-Byłam u niego na noc.
- A o której opuściła pani dom?
-24 maja o godzinie 12- powiedziałam
-Dobrze, nie mamy po co go trzymać, jest pani wolna jak pan Bieber.

Justin's POV


Niskiego wzrostu policjant wypchnął mnie z pomieszczenia.
-Kurwa! Po coś Bóg chyba dał mi nogi? Nie uważasz- warknąłem. Usiadłem w korytarzu patrząc na znajomą dziewczynę. Czekajcie co robi tu Isa?
-Isa?- zapytałem. Brunetka odwróciła się w moim kierunku, a ja usiadłem koło niej, mając ręce w kajdankach.
-Jestem tu z Khloe- powiedziała
-Czekaj, gdzie jest Khloe?- zapytałem
-Ratuję ci dupę, okłamując policjantów- szepnęła. Khloe zrobiła to dla mnie. Nie wierzę, nie musiałem długo czekać, bo zaraz z pomieszczenia wyszła drobna dziewczyna Khloe.
-Jest pan wolny, tak jak i pani Beer. Możecie wracać do domu- warknął policjant
-Dobranoc-powiedziała Khloe, wzięła Isę za rękę nawet na mnie nie patrząc. Szybko wybiegłem za nimi.
-Khloe!- zero reakcji
-Khloe- dalej nic. Podbiegłem do niej, łapiąc ją za nadgarstek.
-Czego ode mnie chcesz?- warknęła
-Dziękuje za to, że mnie broniłaś i przepraszam- powiedziałem
-Nie ma sprawy. A teraz puść nie mam ochoty z tobą rozmawiać- powiedziała
-To ja sobie już pójdę, a nasz babski wieczór przełożymy na inny dzień- powiedziała Isa, żegnąjąc się z Khloe
-Chcę porozmawiać- westchnąłem
-O czym? O tym, że wyrywają mnie już w nocy, żeby bronić ci tego tyłka. Claudia miała rację nie lubisz mnie, chcesz mnie jako alibi. Nienawidzę cię. Jesteś nikim- poczułem pieczący ból w policzku, o nie suka przegięła.
-Posłuchaj nic nieznacząca dziwko!-splunąłem. Chciałem po dobroci nie słuchaj się tej suki, i po drugie nie mam zamiaru siedzieć w więzieniu, a byłaś jedyną zaufaną osobą, a teraz- zaśmiałem się. Straciłaś wszystko w moich oczach.
Khloe's POV
Usłyszałam, że jestem dla niego nikim. Nagle oczy zaczęły mnie piec.
-Zachowaj te łzy dla kogoś kogo to obchodzi dziwką- powiedział. 
-Zniosę te zeznania! Pierdol się- warknęłam, a on chwycił mnie za nadgarstki.
-Spróbuj tylko, a naślę na ciebie ludzi, którzy cię zgwałcą i zabiją- splunął
-A teraz odejdź dziwko, tylko uważaj chłopcy lubią takie dziewczyny- warknął z obrzydzeniem.
Udałam się do samochodu odjeżdząjąc. Oczy zaczęły mnie piec. Na serio nic dla niego nie znaczę? Nigdy nie znaczyłam. Myślałam, że kimś dla niego jestem. Pieprzyć to. Nienawidzę siebie. Nie dam siebie więcej poniżyć- zaszlochałam, wysiadłam z auta i udałam się do domu. Nie chciałam robić już nic, tylko zasnąc. Rzuciłam klucze na szafkę, idąc na górę. Nienawidzę go! Nienawidzę życia w Nowym Jorku.  Po kilku minutach zasnęłam.

Justin's POV
Co ja zrobiłem. Nazwałem Khloe bezwartościową dziwką, ona na to nie zasłużyła. Broniła mnie, a ja potraktowałem ją jak głupka. Nienawidzę siebie za to co zrobiłem. Postanowiłem iść do domu, zamknąć się w pokoju i upić. Doszłem do domu, nie zwracając uwagi na chłopaków. Po kilku sekundach byłem w swoim pokoju, zakluczyłem go i wyciągnąłem butelkę wódki. Popijając.
-Za obrażenie Khloe, za nazwanie ją dziwką, za wszystkie przykrości- wypiłem, aż do dna, biorąc jeszcze drugą butelkę. Nie obchodziło mnie już nic. Ja ją bardzo lubię. Po wypiciu 3 butelek postanowiłem jechać do Khloe, była 1 w nocy, wiedziałem z chłopacy już śpią. Zatoczyłem się w kierunku samochodu. Dobrze, że jej dom był tylko kilka przecznic dalej. Ruszyłem i po chwili byłem na miejscu. Wysiadłem i postanowiłem  zadzwonić do drzwi. Już po chwili Khloe otworzyła drzwi.
-Kochanie- powiedziałem
-Jesteś pijany Justin! Nie będę z tobą rozmawiać wracaj do domu- krzyknęła
-Zaraz dostanę migreny! Daj mi u siebie zostać.
-NIE- wyciedziła przez usta.
- Ale- zacząłem
-Nie i koniec. Wracaj do Claudii. Nie potrzebuję cię już.
- Powiedz, że nigdy mnie nie lubiałaś to odejdę- odparłem
-Justin... - westchnęła
-Po prostu powiedz.
-Nigdy cię nie lubiałam-powiedziała, a ja wiedziałem, że było to kłamstwem. Zamknęła drzwi, a ja wróciłem do samochodu. Postanowiłem zrobić sobie rundkę po mieści.


Od tego momentu zacznijcie słuchać Ed- Give Me Love

Khloe's POV
Skłamałam. Zawsze będzie w moim sercu, ale nie mogę mu tego wybaczyć. Czy coś do niego czuję? Być może. Ale nie powiem mu tego kiedy nazwał mnie dziwką. Chciałam zasnąć, ale usłyszałam dzwonek do drzwi. Pewnie Justin. Ale gdy dzwonek się nasilał, postanowiłam otworzyć.
-Justin, jeśli to ty...- zaczęłam
-Dobry wieczór. Czy zastałem panią Beer? - zapytałam funkcjonariusz
-Tak to ja, ale dzisiaj zeznawałam na policji- powiedziałam zmieszana.
-Nie chodzi o to, czy zna pani Justina Biebera?- o co mu chodziło?
-Tak, czy coś się stało panie władzo?
-Miał poważny wypadek samochodowy. Był pod wpływem alkoholu. Znaleźliśmy jego telefon, a że miał panią zapisaną "Kochanie" stwierdziliśmy, że łączy coś panią z nim.
Zaczęłam płakać. Miał wypadke przeze mnie. Gdybym go wpuściła. To moja wina. Moja pieprzona wina. Teraz walczy o życie, przeze mnie.
-Czy mogę do niego jechać?- zaszlochałam.
-Tak proszę się ubrać i niech pani jedzie z nami- wzięłam kurtkę i udałam się w kierunku wozu policyjnego. Przez całą drogę myślałam o tym. Jak mogłam dać prowadzić mu po pijaku.
- Dojechaliśmy- powiedział funkcjonariusz, podziękowałam i pobiegłam w kierunku szpitala. W recepcji stała starsza kobieta.
-W czym mogę pomóc?- zapytała przez okulary.
-Gdzie leży Justin Bieber? Co się z nim dzieję?- zapytałam
-Jeżeli nie jest pani jego narzeczoną, lub kimś z rodziny nie mogę udzielać takich informacji.
-Jestem jego narzeczoną- skłamałam
- Proszę udać się na prosto korytarzem i tam są lekarze powinni udzielić pani informacji. Wycedziłam dziękuje. Tylko na to było mnie stać i pobiegłam korytarzem.
-Czy wie pan co z Justinem Bieberem?- zapytałam
-Tym co prowadził pod wpływem alkoholu?- przytaknęłam czując poczucie winy. Kim pani jest?- zapytał
-Narzeczoną-powiedziałam
-Justin uderzył z wielką predkością w drzewo. Na sali lekarze walczą o jego życie. Nie dajemy mu większych szans na przeżycie.- odparł. Przykro mi.
-Jak może panu być przykro?- zaczęłam płakać, skulając się na krześle. 
Nagle ktoś zaczął szukać Justina. Był to chyba Bruce. Gdy mnie zobaczył podszedł do mnie.
-Khloe, co się dzieję z Justinem? Jak dostałaś informację? Nam nie chcą nic powiedzieć
-Podałam się za jego narzeczoną. O-n prowadził pod wpływem alkoholu. To przeze mnie. To ja go nie wpuściłam- zaczęłam mocniej płakać.
-To nie przez ciebie- objął mnie Bruce. Justin robi głupie rzeczy, zrozum to. Postanowiłam zadzwonić do Isy. Po kilku sygnałach odebrała.
-I-s-a potrzebuję cię. Justin jest w szpitalu, miał wypadek-wyjaśniłam jej wszystko, każąc jej przyjeżdżać.
-Przepraszam czy jest pani jego narzeczoną?- zapytała pielegniarka.
-Tak, jestem- pociągnełam nosem.
-Z Justinem jest lepiej, proszę nie słuchać tamtego lekarza, on wszystko wyolbrzymia. Justin jest pod wpływem silnych środków, te 2 doby będą decydujące. Jedyne co powiedział kiedy na chwilę go przewróciliśmy to kazał pani przekazać, że panią kocha. Trzeba być dobrej myśli.
Zaczęłam płakać, nagle Isa podbiegła do mnie obejmując mnie.
-Isa on mnie kocha- krzyczałam
-Już cicho skarbie, cicho- powiedziała, pocierając mi plecy.
-Bruce, zadzwoń do jego rodziców- powiedziałam
-Khloe- zaczął
-Nie, zadzwoń do nich- krzyknęłam
-Oni go nienawidzą, odkąd sprzedaję narkotyki zadzwoń do nich, proszę- zaszlochałam.
-Dobrze- powiedział.
Dochodziła 4 nad ranem, a ja dalej siedziałam w szpitalu. Wyrzuciłam Isę, mówiąc, że może jutro mnie tu odwiedzić. Bruce wraz z chłopakami też poszedł. Niespodziewanie podbiegła do mnie kobieta.
-Dobry wieczór, widziała pani pielegniarkę, muszę porozmawiać o Justinie Bieberze. - zaczęłam płakać.
-Słońce, co się dzieję. -zapytała jak mniemam mama Justina
-Justin... to mój przyjaciel, jest  w krytycznym stanie. Miał wypadek- to przeze mnie- zaczęłam płakać.
-Kochanie, to na pewno nie twoja wina. Justin popełnia błędy. Ale jak zdobyłaś informację?- zapytała z żalem
-Podałam się za jego narzeczoną. Jego stan jest krytyczny, decydują 2 doby.- zaczęłam wraz z kobietą płakać. Dochodziła 7 rano, a ja poznałam ojca i brata Justina. Pattie, mama Justina cały czas mnie pocieszała. Niestety musieli już iść.
Niespodziewanie pielegniarka zaczęła krzyczeć.
-Tracimy go! Ratujcie go, kod niebieski- zaczęła krzyczeć. Pobiegłam do tego miejsca.
-Nie może tu pani wejść- powiedziała kobieta. 
-To mój narzeczony!- krzyknęłam. Słyszałam dźwięki renimacji. 
-Tracimy go.
Po godzinnej reanimacji podeszła do mnie pielęgniarka mówiąc, że Justin jest bardzo silny, a ja powinnam iść do domu ale nie mogę, słyszycie nie mogę. Ja coś do niego czuję.




~.~
Mamy 5 rozdział. Jak wrażenia. Ja osobiście sama płakałam to pisząc. Nie wiem kiedy następny rozdział, mam kłopoty ze zdrowiem, mam dużo popraw więc nie wiem. Do zobaczenia papap


 xx Cher