Radzę przygotować paczkę chusteczek.
~.~
Khloe's POV
Po 10 minutach przyjechała do mnie Isa. Postanowiłyśmy po raz kolejny włączyć "Ostatnia Piosenka" wbrew pozorom lubię ten film. Isa odciągneła mnie od myśli związanych z Justinem. Tak tęsknie za nim, byłam szczęśliwa gdy przytulał mnie kiedy oglądaliśmy horror, cieszę się, że wybiegł za mną z imprezy. Z moich zamyśleń wyrwała mnie Isa.
-Khloe, nie poznaję cię, przedtem miałaś mi tyle rzeczy do powiedzenia, a teraz siedzisz tak cicho- krzyknęła poirytowana
-Przepraszam, wracam do żywych, potem możemy zrobić paznokcie, dawno nie robiłam niczego dla siebie-odparłam z prawdą
-Niech ci będzie- powiedziała Isa mrużąc oczy. Chyba chciała wiedzieć co się dzieję, ale ja nie jestem gotowa jej o tym powiedzieć.
Oglądaliśmy z Isa film i jedliśmy popcorn. Oczywiście nie obeszło się bez pisków Isy kiedy Liam ściągał koszulkę. Niespodziewanie zadzwonił telefon, przerywając nasz babski dzień.
-Nie odbieraj- westchnęła Isa
-Jeżeli to coś ważnego?Muszę odebrać- odparłam, leniwie przeciągając się na łóżku. Podeszłam do stolika, numer nieznany, kto to może być.
-Kto dzwoni?- szepnęła Isa, a ja wzruszyłam ramionami i postanowiłam odebrać telefon.
-Tak słucham?
-Dobry wieczór ! Czy mam przyjemność rozmawiać z panienką Khloe Beer?
-Tak to ja, a z kim rozmawiam?
-Jestem policjantem, proszę zjawić się na komisariacie do 30 minut.
-Przepraszam, ale co?- prawie krzyknęłam
- Co zrobiłam?
-Pani nic, chodzi o zabójstwo Thomsona Cola, prawdopodobnie zabitego przez pana Biebera, musi pani zeznawać- powiedział, a ja zdrętwiałam słysząc nazwisko Justina.
-Zaraz będę, proszę czekać- połączenie zostało przerwane.
-Kto to był?- krzyknęła Isa, a ja niespodziewanie zaczęłam płakać
-I-s-a to był policjant, Justin jest oskarżony o przestępstwo, a ja mam zeznawać
- Co za dupek?! Pewnie każe ci kłamać! Musisz powiedziec prawdę- krzyknęła Isabella
- NIE! Muszę go chronić, a teraz jedziemy na komisariat- warknęłam, schodząc po schodach i biorąc kurtkę.
-Jedziesz ze mną czy zostajesz?- zapytałam ocierając łzy
-Jadę-powiedziała Isa i udała się ze mną w kierunku samochodu, wcześniej zamykając dom i rzucając mi kurtkę.
Po 15 minut dojechałam na komisariat. Wysiadłam z auta i udałam się do budynku policji.
-W czym mogę pomóc?- powiedział większy od nas policjant.
-Mam zeznawać w sprawie zabójstwa Thomsona Cola, jako świadek Justina Biebera
-Niech pani tu zaczeka, a ty chodź za mną- powiedział policjant do Isy, a potem skierował się ze mną do małego pomieszczenia gdzie czekał na mnie policjant.
-Dobry wieczór. Jestem komendant Jonas i chcę usłyszeć od pani zeznania. Musi pani wiedzieć, że nie może pani bronić pana Biebera musi powiedzieć pani prawdę.
-Tak, rozumiem- nerwowo przełknęłam ślinę.
-Co pani robiła 23 maja br.?- zapytał
-Byłam u Justina Biebera- skłamałam
-Na prawdę?- podniósł brew
-Tak byłam w jego domu, wraz z jego znajomymi- kolejne kłamstwo szło mi z łatwością
- Czy pan Bieber zachowyłał się dziwnie? Wychodził gdzieś? Odbierał telefony?
-Nie, był taki jak zawsze. Nigdzie nie wychodził i nie odbierał telefonów.
-O której pani wróciła do domu?
-Byłam u niego na noc.
- A o której opuściła pani dom?
-24 maja o godzinie 12- powiedziałam
-Dobrze, nie mamy po co go trzymać, jest pani wolna jak pan Bieber.
Justin's POV
Niskiego wzrostu policjant wypchnął mnie z pomieszczenia.
-Kurwa! Po coś Bóg chyba dał mi nogi? Nie uważasz- warknąłem. Usiadłem w korytarzu patrząc na znajomą dziewczynę. Czekajcie co robi tu Isa?
-Isa?- zapytałem. Brunetka odwróciła się w moim kierunku, a ja usiadłem koło niej, mając ręce w kajdankach.
-Jestem tu z Khloe- powiedziała
-Czekaj, gdzie jest Khloe?- zapytałem
-Ratuję ci dupę, okłamując policjantów- szepnęła. Khloe zrobiła to dla mnie. Nie wierzę, nie musiałem długo czekać, bo zaraz z pomieszczenia wyszła drobna dziewczyna Khloe.
-Jest pan wolny, tak jak i pani Beer. Możecie wracać do domu- warknął policjant
-Dobranoc-powiedziała Khloe, wzięła Isę za rękę nawet na mnie nie patrząc. Szybko wybiegłem za nimi.
-Khloe!- zero reakcji
-Khloe- dalej nic. Podbiegłem do niej, łapiąc ją za nadgarstek.
-Czego ode mnie chcesz?- warknęła
-Dziękuje za to, że mnie broniłaś i przepraszam- powiedziałem
-Nie ma sprawy. A teraz puść nie mam ochoty z tobą rozmawiać- powiedziała
-To ja sobie już pójdę, a nasz babski wieczór przełożymy na inny dzień- powiedziała Isa, żegnąjąc się z Khloe
-Chcę porozmawiać- westchnąłem
-O czym? O tym, że wyrywają mnie już w nocy, żeby bronić ci tego tyłka. Claudia miała rację nie lubisz mnie, chcesz mnie jako alibi. Nienawidzę cię. Jesteś nikim- poczułem pieczący ból w policzku, o nie suka przegięła.
-Posłuchaj nic nieznacząca dziwko!-splunąłem. Chciałem po dobroci nie słuchaj się tej suki, i po drugie nie mam zamiaru siedzieć w więzieniu, a byłaś jedyną zaufaną osobą, a teraz- zaśmiałem się. Straciłaś wszystko w moich oczach.
Khloe's POV
Usłyszałam, że jestem dla niego nikim. Nagle oczy zaczęły mnie piec.
-Zachowaj te łzy dla kogoś kogo to obchodzi dziwką- powiedział.
-Zniosę te zeznania! Pierdol się- warknęłam, a on chwycił mnie za nadgarstki.
-Spróbuj tylko, a naślę na ciebie ludzi, którzy cię zgwałcą i zabiją- splunął
-A teraz odejdź dziwko, tylko uważaj chłopcy lubią takie dziewczyny- warknął z obrzydzeniem.
Udałam się do samochodu odjeżdząjąc. Oczy zaczęły mnie piec. Na serio nic dla niego nie znaczę? Nigdy nie znaczyłam. Myślałam, że kimś dla niego jestem. Pieprzyć to. Nienawidzę siebie. Nie dam siebie więcej poniżyć- zaszlochałam, wysiadłam z auta i udałam się do domu. Nie chciałam robić już nic, tylko zasnąc. Rzuciłam klucze na szafkę, idąc na górę. Nienawidzę go! Nienawidzę życia w Nowym Jorku. Po kilku minutach zasnęłam.
Justin's POV
Co ja zrobiłem. Nazwałem Khloe bezwartościową dziwką, ona na to nie zasłużyła. Broniła mnie, a ja potraktowałem ją jak głupka. Nienawidzę siebie za to co zrobiłem. Postanowiłem iść do domu, zamknąć się w pokoju i upić. Doszłem do domu, nie zwracając uwagi na chłopaków. Po kilku sekundach byłem w swoim pokoju, zakluczyłem go i wyciągnąłem butelkę wódki. Popijając.
-Za obrażenie Khloe, za nazwanie ją dziwką, za wszystkie przykrości- wypiłem, aż do dna, biorąc jeszcze drugą butelkę. Nie obchodziło mnie już nic. Ja ją bardzo lubię. Po wypiciu 3 butelek postanowiłem jechać do Khloe, była 1 w nocy, wiedziałem z chłopacy już śpią. Zatoczyłem się w kierunku samochodu. Dobrze, że jej dom był tylko kilka przecznic dalej. Ruszyłem i po chwili byłem na miejscu. Wysiadłem i postanowiłem zadzwonić do drzwi. Już po chwili Khloe otworzyła drzwi.
-Kochanie- powiedziałem
-Jesteś pijany Justin! Nie będę z tobą rozmawiać wracaj do domu- krzyknęła
-Zaraz dostanę migreny! Daj mi u siebie zostać.
-NIE- wyciedziła przez usta.
- Ale- zacząłem
-Nie i koniec. Wracaj do Claudii. Nie potrzebuję cię już.
- Powiedz, że nigdy mnie nie lubiałaś to odejdę- odparłem
-Justin... - westchnęła
-Po prostu powiedz.
-Nigdy cię nie lubiałam-powiedziała, a ja wiedziałem, że było to kłamstwem. Zamknęła drzwi, a ja wróciłem do samochodu. Postanowiłem zrobić sobie rundkę po mieści.
Khloe's POV
Skłamałam. Zawsze będzie w moim sercu, ale nie mogę mu tego wybaczyć. Czy coś do niego czuję? Być może. Ale nie powiem mu tego kiedy nazwał mnie dziwką. Chciałam zasnąć, ale usłyszałam dzwonek do drzwi. Pewnie Justin. Ale gdy dzwonek się nasilał, postanowiłam otworzyć.
-Justin, jeśli to ty...- zaczęłam
-Dobry wieczór. Czy zastałem panią Beer? - zapytałam funkcjonariusz
-Tak to ja, ale dzisiaj zeznawałam na policji- powiedziałam zmieszana.
-Nie chodzi o to, czy zna pani Justina Biebera?- o co mu chodziło?
-Tak, czy coś się stało panie władzo?
-Miał poważny wypadek samochodowy. Był pod wpływem alkoholu. Znaleźliśmy jego telefon, a że miał panią zapisaną "Kochanie" stwierdziliśmy, że łączy coś panią z nim.
Zaczęłam płakać. Miał wypadke przeze mnie. Gdybym go wpuściła. To moja wina. Moja pieprzona wina. Teraz walczy o życie, przeze mnie.
-Czy mogę do niego jechać?- zaszlochałam.
-Tak proszę się ubrać i niech pani jedzie z nami- wzięłam kurtkę i udałam się w kierunku wozu policyjnego. Przez całą drogę myślałam o tym. Jak mogłam dać prowadzić mu po pijaku.
- Dojechaliśmy- powiedział funkcjonariusz, podziękowałam i pobiegłam w kierunku szpitala. W recepcji stała starsza kobieta.
-W czym mogę pomóc?- zapytała przez okulary.
-Gdzie leży Justin Bieber? Co się z nim dzieję?- zapytałam
-Jeżeli nie jest pani jego narzeczoną, lub kimś z rodziny nie mogę udzielać takich informacji.
-Jestem jego narzeczoną- skłamałam
- Proszę udać się na prosto korytarzem i tam są lekarze powinni udzielić pani informacji. Wycedziłam dziękuje. Tylko na to było mnie stać i pobiegłam korytarzem.
-Czy wie pan co z Justinem Bieberem?- zapytałam
-Tym co prowadził pod wpływem alkoholu?- przytaknęłam czując poczucie winy. Kim pani jest?- zapytał
-Narzeczoną-powiedziałam
-Justin uderzył z wielką predkością w drzewo. Na sali lekarze walczą o jego życie. Nie dajemy mu większych szans na przeżycie.- odparł. Przykro mi.
-Jak może panu być przykro?- zaczęłam płakać, skulając się na krześle.
Nagle ktoś zaczął szukać Justina. Był to chyba Bruce. Gdy mnie zobaczył podszedł do mnie.
-Khloe, co się dzieję z Justinem? Jak dostałaś informację? Nam nie chcą nic powiedzieć
-Podałam się za jego narzeczoną. O-n prowadził pod wpływem alkoholu. To przeze mnie. To ja go nie wpuściłam- zaczęłam mocniej płakać.
-To nie przez ciebie- objął mnie Bruce. Justin robi głupie rzeczy, zrozum to. Postanowiłam zadzwonić do Isy. Po kilku sygnałach odebrała.
-I-s-a potrzebuję cię. Justin jest w szpitalu, miał wypadek-wyjaśniłam jej wszystko, każąc jej przyjeżdżać.
-Przepraszam czy jest pani jego narzeczoną?- zapytała pielegniarka.
-Tak, jestem- pociągnełam nosem.
-Z Justinem jest lepiej, proszę nie słuchać tamtego lekarza, on wszystko wyolbrzymia. Justin jest pod wpływem silnych środków, te 2 doby będą decydujące. Jedyne co powiedział kiedy na chwilę go przewróciliśmy to kazał pani przekazać, że panią kocha. Trzeba być dobrej myśli.
Zaczęłam płakać, nagle Isa podbiegła do mnie obejmując mnie.
-Isa on mnie kocha- krzyczałam
-Już cicho skarbie, cicho- powiedziała, pocierając mi plecy.
-Bruce, zadzwoń do jego rodziców- powiedziałam
-Khloe- zaczął
-Nie, zadzwoń do nich- krzyknęłam
-Oni go nienawidzą, odkąd sprzedaję narkotyki zadzwoń do nich, proszę- zaszlochałam.
-Dobrze- powiedział.
Dochodziła 4 nad ranem, a ja dalej siedziałam w szpitalu. Wyrzuciłam Isę, mówiąc, że może jutro mnie tu odwiedzić. Bruce wraz z chłopakami też poszedł. Niespodziewanie podbiegła do mnie kobieta.
-Dobry wieczór, widziała pani pielegniarkę, muszę porozmawiać o Justinie Bieberze. - zaczęłam płakać.
-Słońce, co się dzieję. -zapytała jak mniemam mama Justina
-Justin... to mój przyjaciel, jest w krytycznym stanie. Miał wypadek- to przeze mnie- zaczęłam płakać.
-Kochanie, to na pewno nie twoja wina. Justin popełnia błędy. Ale jak zdobyłaś informację?- zapytała z żalem
-Podałam się za jego narzeczoną. Jego stan jest krytyczny, decydują 2 doby.- zaczęłam wraz z kobietą płakać. Dochodziła 7 rano, a ja poznałam ojca i brata Justina. Pattie, mama Justina cały czas mnie pocieszała. Niestety musieli już iść.
Niespodziewanie pielegniarka zaczęła krzyczeć.
-Tracimy go! Ratujcie go, kod niebieski- zaczęła krzyczeć. Pobiegłam do tego miejsca.
-Nie może tu pani wejść- powiedziała kobieta.
-To mój narzeczony!- krzyknęłam. Słyszałam dźwięki renimacji.
-Tracimy go.
Po godzinnej reanimacji podeszła do mnie pielęgniarka mówiąc, że Justin jest bardzo silny, a ja powinnam iść do domu ale nie mogę, słyszycie nie mogę. Ja coś do niego czuję.
~.~
Mamy 5 rozdział. Jak wrażenia. Ja osobiście sama płakałam to pisząc. Nie wiem kiedy następny rozdział, mam kłopoty ze zdrowiem, mam dużo popraw więc nie wiem. Do zobaczenia papap
xx Cher